Jakiś czas temu moja ciocia, która mieszka obecnie w Arizonie, wysłała mi zdjęcie listu. List ten został wysłany wiele wiele lat temu (1980r.) z Australii do naszej rodziny. W związku z globalnym brakiem czasu 😉 sprawa została odłożona na “później”…

Po półtorej roku, w trakcie rozmowy z mężem, odnośnie cieplejszych krajów, przypomniała mi się sprawa z listem… I naszło mnie natchnienie odnalezienia krewnych. Wiedziałam, że w Ukrainie zostali rodzice Ivana, który wyjechał wraz z żoną do Australii. Nikt nic więcej na ten temat nie potrafił mi powiedzieć. W każdym razie początki były ciężkie bo co można znaleźć mając jedynie adres i pierwszą literę imienia. Jednak krok po kroku odnajdywałam kolejne elementy układanki.
Pierwszym znaleziskiem było ogłoszenie dotyczące sprzedaży domu, w którym kiedyś mieszkali. Co oznaczało, że adres z listu jest już nieaktualny. Ale dzięki “staremu” adresowi trafiłam na spis wyborców z 1980 na którym wymieniona była Elsa Górecki – czyli moja tajemnicza literka “E” z listu.

Następnie na stronie National Archives of Australia odnalazłam zapisy odnośnie statku jakim podróżowała Elsa i Ivan. Statek nazywał się “General Heintzelmann” i wypłynął z Neapolu 24. października 1949 r. i dotarł do Sydney 24. listopada 1949 r. Wiedziałam już w jaki sposób moi krewni dostali się do Australii. Dzięki tym informacjom zyskałam dane urodzenia Elsy i Ivana oraz dowiedziałam się, że mieli dwie córki – Walentinę i Lorę.
Ale nadal nie odnalazłam żyjących krewnych…
Przeszukując dalej dostępne archiwa i bazy danych trafiłam na zdjęcie nagrobku Elsy i Ivana na cmentarzu w Sydney. Napisałam do zarządcy cmentarza, by przekazał moje dane kontaktowe osobom opiekującym się tym grobem. Jednak zbyli mnie odpowiedzią, że oni nie świadczą takich usług.

Jednak mój upór nie pozwolił mi siedzieć bezczynnie. Na stronie Ancestry odnalazłam drzewo genealogiczne prowadzone przez Karen. Jednak status konta świadczył, że nie zaglądała tam od ponad roku… Więc zabrałam się za przeszukiwanie facebooka w poszukiwaniu osoby o takich danych… Tu sytuacja nie wyglądała lepiej 😉 Bo ostatni post był zamieszczony ponad 1,5 roku temu… Mimo wszystko wysłałam wiadomość ale przez miesiąc nie doczekałam się odpowiedzi.
W międzyczasie dodałam się do bardzo wielu australijskich grup i napisałam posta, mając na celu odnalezienie właścicielki drzewa z Ancestry. W jednym z komentarzy skierowano mnie na LinkedIn i to był strzał w dziesiątkę… 🙂 To konto wyglądało na używane, bo ostatni post dodany tydzień wcześniej… Oczywiście, mimo tego, że już leżałam w łóżku bo była godzina 23:30 to od razu napisałam wiadomość i teraz czekam na odpowiedz… 😉
Tak wyglądały moje poszukiwania w baaardzo dużym skrócie… 🙂
Jeśli jesteście ciekawi jak dalej potoczy się historia listu z Australii obserwujcie mój profil na facebooku 🙂
A jeśli też szukacie przodków i żyjących krewnych zapraszam do kontaktu ze mną…